sobota, 14 czerwca 2014

Pechowy Poznan

Na Wrocław się nawet nie nastawiałyśmy, bo wiedziałam, że nie będę miała ani finansów, ani możliwości, żeby się wybrać na drugi koniec Polski na przełomie maja i czerwca. Ale Poznań ... Poznań był tak bardzo realny, osiągalny i ... no całkowiecie zaplanowany. Niestety pech zweryfikował skutecznie moje plany.

Najbardziej zależało mi na starcie z Amber. Nawet jeśli wiele rzeczy robi mniej efektownie niż Liczmanek to nadal jest moją ukochaną Amberką ;) mogę podejrzewać co może pójść nie tak, mieć nadzieję, że dużo moich błędów uratuje :) Z różnych względów najbardziej chciałam wystartować właśnie z nią. Ale jak już mówiła pech wokół nas krążył. 

Amber miała w okolicy łopatki guza kwalifikującego się do w miarę pilnego usunięcia. Termin zabiegu ustaliłam tak, żebyśmy mogły jeszcze razem pojechać na LADC, a po nim, żeby było wystarczająco czasu by zdążyła wrócić do formy przed Poznaniem. Wszystko poszło świetnie, usunęłam szwy i ... przypałętało nam się nowe cholerstwo. Wysoka gorączka, silna bolesność mięśni, pies popiskujący przy prawie każdym ruchu. Leczenie szybko przyniosło dobre rezultaty i Bru zapomniała, że cokolwiek było nie tak. Ale ku jej wielkiemu niezadowoleniu ja pamiętałam i czekał ją kolejny okres ograniczonej aktywności.

Delegacja RedforceFT na LADC 2014
(Forza, Pomarańcz, Sza, Korba, Maniek, Bree, Lychee, Amber)

Skoro Amberka była na przymusowym urlopie zdrowotnym - a myśmy się z Lychee wciąż wybierały do Poznania - powstał pomysł, że wystartuje nie tylko z Li, ale też z Maniem. No i biedakowi również się oberwało z tytułu poznańskiego pecha. Ledwo co podmieniłam dane Amberki na dane Mańka w zgłoszeniu na zawody, gdy dostałam od Asi smsa, że Manio ma rozcięte poduchy w dwóch łapkach. Kolejny pies wypadł nam ze startu - i mi, i swojej właścicielce. 

fot. Asia Borowska

Ale przecież jest Liczman! Szybkie borderzątko, które wręcz kipi chęcią udowodnienia mi, że zgarnie rzucone przeze mnie dyski i jeszcze załatwi dodatkowe punkty za uniesienie się w powietrze. Mając przy sobie Li nie można marudzić :)

Dlatego gdy poszłam z nią na pobliskie boisko porzucać jej kilka backhandów, a ona po 3-4 rzutach zamiast przynieść dysk tak jak zawsze pod nogi wystrzeliła z nim pod płot, położyła się i zaczęła go memlać, byłam mocno zdezorientowana co się dzieje. Bo przecież ten pies tak nigdy nie robi. Zawołałam ją i przyszła, oddała dysk, wystartowała do obiegu i startu po kolejny. Rzuciłam jeszcze raz i sytuacja się powtórzyła. Wiedziałam, że nie ma opcji, żeby była przetrenowana, bo dyski widziała pierwszy raz od kilku dni. Był już wieczór, więc było dużo chłodniej niż w ciągu dnia. W głowie zapaliła się czerwona lampka i intensywnie migała - coś jest nie tak. No i było. Zdarta do żywego mięska skóra na guzach piętowych. Jak to możliwe, że w ciągu tych kilku rzutów, prostych rzutów na równej trawie to sobie zrobiła nie mam pojęcia.


Tak więc wbrew wszystkim planom zamiast biegać za dyskami w Poznaniu Bru, Li i Mani spędzają ten weekend nudząc się w Gdańsku. Przewalając z boku na bok na łóżku, bo nawet pogoda jest przeciw nim i skutecznie uniemożliwia dłuższy spacer.

fot. Kasia Jakubczyk

Na otarcie łez myślimy już o innym wyjeździe w najbliższym czasie :) Tym razem do Warszawy. I mam nadzieje, że nie będzie dla nas tak pechowa jak Poznań i uda nam się już dotrzeć :)

Ps. Korzystając z wolnego czasu staram się troszkę zaktualizować nasz blog - bo przez jakiś czas nas tu nie było ;) Kilka dni temu rozbudowałam zakładkę Lychee, więc już nie tylko o Amberce, ale też o niej można przeczytać kilka słów więcej :)

4 komentarze:

  1. Niech psiaki szybko wracają do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda :( wybieram się z biało-czarną Lychee i miałam nadzieję na zapoznanie dwóch Liczusiów. Niech psiaki szybko wracają do formy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś koniecznie musimy zrobić wspólne foto czarno-białej Lychee z biało-czarną Lychee :D

      Usuń
  3. Niech psiaki szybko wracają do zdrowia. Szkoda, że mieliście takiego pecha :( ale może uda wam się w Warszawie ;)

    OdpowiedzUsuń