Lychee

Cow Draco Bohemia

fot. Zuzanna Bzdręga

Rasa:  border collie

Płeć:  female

Kolor:  white-black tricolor

Data urodzenia:  01.03.2013

Wzrost: 48cm

Waga: 13kg

Matka:  Arie Osteo [Cze] (więcej o Ria)

Ojciec:  Cap [Dan] (więcej o Ziggy)

Hodowla:  Draco Bohemia [Cze] (http://www.draco-bohemia.cz/)



Zdrowie:

HD - RTG free, hip laxity detected in right hip joint during orthopedic examination in sedation (Ortolani test in right hip - positive)
ED - RTG free
OCD - shoulders RTG free

(these results are unofficial, without inscription in the pedigree)

Heart healthy - EKG, ECHO - 06.07.2013
Eye examination exc. glaucoma - FREE 04.2013
Teeth: complete, scissors

CEA DNA Normal (through parents)
TNS DNA Normal (through parents)
NCL DNA Normal (through parents)
MDR1 DNA Normal (through parents)

fot. Natalia Karpińska
O Liczku słów 'kilka':

Ciężko pisać o Liczmanku, bo jest tak skomplikowanym stworzeniem, że praktycznie niemożliwym wydaje się by ubrać to w słowa. Trzeba ją osobiście poznać, żeby choć troszkę zrozumieć. Dobrze poznać, a nie tak pobieżnie zobaczyć czy pogłaskać. Poobserwować w różnych sytuacjach.

Be careful what you wish for … Chciałam bordera. Psa z wielką pasją do pracy. Zapatrzonego we mnie. Nie musiał kochać całego świata. Nie musiał zachwycać innych. Miał być bardzo 'mój' i miał chcieć być 'mój'. I Lychee właśnie taka jest.

Na pierwszy rzut oka piękna, słodka, drobniutka i beztroska suczka. A tak naprawdę bardzo poważny, skomplikowany pies, który ma swoją własną wizję świata. Wypełniona huraganem emocji, z którymi nie zawsze umie sobie poradzić w prawidłowy sposób. A mimo to zawsze starająca się mnie zadowolić.

Gdyby Lychee mogła sama zaprojektować swój świat byłaby w nim prawdopodobnie tylko ona i ja. Reszta świata jest dla niej mało znacząca i w sumie najlepiej jakby dała nam święty spokój i nie wtrącała się w nasze życie. Akceptuje obce psy wokół siebie, o ile one szanują jej przestrzeń. Akceptuje obcych ludzi, do niektórych początkowo podchodzi z rezerwą. Niektórych nawet lubi, czasem się pobawi, poprzytula i ogólnie jest fajnie. Ale tak naprawdę to nie ma dla niej większego znaczenia, bo ona ich do szczęścia nie potrzebuje. Jeśli będzie miała zły humor lub jakiś swój wewnętrzny problem to się od nich odetnie i nie będzie życzyła sobie ich towarzystwa.

Doskonale wyczuwa moje emocje. I niestety nasiąka nimi jak gąbka. Jeśli źle się czuje, jestem smutna czy mam ciężki poranek po imprezie Lychee leży przytulona do mnie jak największą powierzchnią swojego ciała, odmawia zejścia z łóżka czy tego żeby ktoś wyszedł z nią na spacer. Spędza wtulona we mnie cały dzień z naznaczoną dogłębnym psim cierpieniem miną 'Mamo, umieram razem z Tobą'. Po tym jaka jest Amberka niesamowite było dla mnie jak Lychee już nawet jako mały szczeniak pracowała, gdyby byłam (nawet czasem nie do końca świadomie) zła lub czymś podenerwowana. W sytuacjach kiedy Bru wyłączyłaby się i praca z nią byłaby niemożliwa, Li dawała z siebie 150%, pracowała dużo lepiej niż zwykle i tym bardziej chciała mnie zadowolić i pokazać jak to z niej mogę być dumna i mnie nie zawiedzie. Dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę ile ją tak naprawdę kosztuje praca z taką presją z mojej strony. Brała na siebie wszystko, a następnie miała problem ze znalezieniem ujścia nagromadzonych emocji. Tzn. ich ujście znajdywała, najczęściej na niczemu winnym obiekcie.

Od samego początku Lychee bardzo szybko się irytowała i jeśli coś jej nie pasowało lubiła znaleźć obiekt na którym może upuścić swoje negatywne emocje. Szczególnie intensywnie dało się to odczuć w ciągu pierwszych dwóch miesięcy wspólnego życia oraz w okresie okołocieczkowym. Najbardziej obrywało się psom, które wbrew pozorom najbardziej lubiła, zwykle bez większego powodu, po prostu były w pobliżu. Powodów do irytacji czy ekscytacji znajduje naprawdę wiele. Lubi powierzone zadanie spełniać w 100% i jeśli nie do końca rozumie czego się od niej oczekuje lub w jej wewnętrznej wizji powinno to być zrobione inaczej poziom negatywnych emocji wzrasta. Jednak przede wszystkim mocno ekscytują ją wszelkie obiekty w ruchu i opanowanie się przy nich kosztuje ją naprawdę bardzo dużo. Co potem również potrafi mieć efekty w jej zachowaniu, czasem nawet z dość znacznym opóźnieniem.

W domu jest psem kompletnie nieobecnym. Myślałam, że nie jest możliwe być psem bardziej nieobecnym i nieabsorbującym w domu niż Amber. A jednak można ;) Już jako szczeniak Lychee była w domu niezwykle spokojna, pięknie się wyciszała, zajmowała sama sobą. W przeciwieństwie do Amber - która chce leżeć zawsze w tym pokoju w którym ja jestem – Lychee nie ma takiej potrzeby i lubi sobie czasem po prostu poleżeć sama.

Szybka, skoczna, bardzo zwracająca uwagę na moja mowę ciała. Starająca się zrozumieć powierzone jej zadanie. Kochająca piłeczki, aportowanie, szarpiąca się wszystkim. Naprawdę bardzo fajny pies do pracy.

Była brana głównie z myślą o frisbee. I w tym kierunku staramy się robić najwięcej, choć nadal to nie jest tyle ile myślałam, że będziemy robić kiedy decydowałam się na kolejnego psa. Przy pracy z dyskami jest szybka, ładnie skacze, jest mocno skupiona na moich wskazówkach i od nich w dużym stopniu zależna. W sumie ma wszystkie cechy, które mogłabym sobie wymarzyć :)

Powoli staramy się rozwijać również w temacie pasienia i widzę, że to właśnie wizyty u owieczek są tym co Li kocha najbardziej. Przy owcach jej biała kita idzie w dół, znika szczeniaczkowy zaciesz z mordki i pojawia się border z krwi i kości. Cudowne jest obserwować tę przemianę, cudowne jest widzieć jak ona czuje się w tym spełniona, więc będę starała się korzystać z każdej okazji do umożliwienia jej robienia tego do czego została stworzona.

Życie z Liczmankiem momentami nie należało do najłatwiejszych i miałyśmy okresy kiedy ni cholery nie mogłyśmy się dogadać i porozumieć o co nam właściwie chodzi. Tym bardziej teraz rozpiera mnie duma kiedy wiem, że rozumiem co się dzieje w tej jej tęczowej główce. Kiedy widzę, że dla świata zachowuje się dziwnie, a ja dokładnie wiem dlaczego i o co jej chodzi. Nadal jej liczmankowy umysł skrywa pewne tajemnice, ale mamy jeszcze mnóstwo czasu, żeby je wspólnie odkryć.

Jedno jest pewne, Lychee jest i będzie dla mnie psem niesamowitym i absolutnie wyjątkowym. Gdybym miała jeszcze raz podejmować decyzję bez wahania znowu wzięłabym właśnie tego, a nie żadnego innego psa. Jednak gdyby ktoś zaproponował mi drugą taką Li do kompletu podziękowałabym i odmówiła. Jedna Lychee skupia na sobie całą uwagę i chce być kochana niepodzielnie ;)

fot. Agata Łapińska
Filmiki:

Lychee 6 months

Lychee 10 months

Lychee - first steps in sports

Lychee - first steps in herding

Lychee HWT

Lychee - DCDC Poznań 2015 Super-Pro Toss&Fetch - runda 1.

Lychee - ASCA trial

Lychee - frisbee - 08.2015