Poprzedni nadrabiający post zakończyłam na ostatnich dniach sierpnia - lato się skończyło i zaczęła się jesień, która dla nas w tym roku była chyba jeszcze bardziej pełna wrażeń niż lato :)
Wrzesień i październik spędziłyśmy z Li na intensywnym owieczkowaniu, natomiast listopad na torze flyballowym szykując Bru do debiutu na zawodach, a to wszystko przeplatane seminariami z dyskami i dużą ilością wspólnego biegania :)
Jesień zawsze była dla mnie porą roku, którą po prostu starałam się przetrwać, ale tegoroczna zdecydowanie dała się lubić!
Jesień zawsze była dla mnie porą roku, którą po prostu starałam się przetrwać, ale tegoroczna zdecydowanie dała się lubić!
fot. Agata Łapińska |
fot. Agata Łapińska |
Seminarium dogfrisbee z Paulą Gumińską
Nasz wrzesień zaczęłyśmy kilkudniową wizytą w Olsztynie :) Spędziłyśmy trochę czasu na włóczeniu się po moich ulubionych miejscach i całodniowym lenieniu się w towarzystwie Agaty i Rayko. Brałyśmy również udział z Li w semi frisbee z Paulą - już kilka razy byłam u niej na seminariach, do tej pory zawsze z Amberką, tym razem po raz pierwszy przyszła kolej na Liczmanka :) Strasznie lubię zajęcia prowadzone przez Paulę, jej podejście do psów i sposób pracy z nimi, dlatego tak chętnie wybieram się na nie, gdy tylko mam taką możliwość - tym razem również się nie zawiodłam i było super! Z Li zaczęłyśmy ćwiczyć elementy freestylu - pokazałam jakie problemy napotkałyśmy przy naszych overach i flipach oraz Liczku robiła pierwsze w swoim życiu backvoulty :)
fot. Agata Łapińska |
fot. Julia Biernat |
fot. Agata Łapińska |
fot. Agata Łapińska |
fot. Agata Łapińska |
Seminarium 'toss&fetch+long distance' z Dominiką Piszczek
Seminarium z Dominiką marzyło mi się od dawna. Po poprzednim, które odbyło się na południu Polski czytałam w internecie same 'achy i ochy' na jego temat, dlatego tylko czekałam aż coś będzie działo się na północy. I tak razem z Agatą, Asią i Łukaszem w pierwszy weekend października wyruszyliśmy, oczywiście nie bez przygód i opóźnień, do Tczewa :) Zakwasy i ból w prawej ręce, które towarzyszyły mi jeszcze przez tydzień po zakończeniu seminarium były najlepszym dowodem, że pracowaliśmy duuużo i rzucaliśmy, rzucaliśmy i jeszcze trochę rzucaliśmy! Seminarium było nastawione na teoretyczne i praktyczne przygotowanie do startów w konkurencjach toss&fetch oraz polepszenie swoich wyników w konkurencji long distance. To jak daleko udało się większości uczestników rzucać pod koniec seminarium było naprawdę imponujące :) teraz tylko powtórzyć to na zawodach :p
Filmik z seminarium by Pies w formie:
fot. Agata Łapińska |
fot. Agata Łapińska |
Jak już wspominałam wcześniej nasze bardziej konkretne plany co do pasienia nakreśliły się po obozie z Shaunem, żeby było śmieszniej obozie wyłącznie frisbiaczowym :) Nie był to nasz pierwszy kontakt z owcami, byłyśmy już wcześniej kilkukrotnie, podobało nam się, Li nawet bardzo, ale tak jakoś nam szło, że nie do końca tak jak bym chciała i czegoś mi w tym wszystkim brakowało.
Nie wiem na ile Karolina była świadoma tego, że puszczając mnie z Li i stadem owieczek tamtego dnia na łąkę pokaże mi całkiem nowy, nawet trochę magiczny, owieczkowy świat :) Świat, którego do tej pory nie potrafiłam tak do końca dostrzec, a tego dnia zauroczył mnie tak mocno, że przepadłam na dobre. Podejrzewam, że doskonale wiedziała, że jak już go raz zobaczymy to będziemy chciały do niego wracać i wracać :) Zachodzące słońce za Li naprowadzającą na mnie owce też na pewno było częścią jej misternego planu :p Od tej pory na równi z Liczmankiem nie mogłam doczekać się każdego kolejnego razu kiedy będziemy mogły wyjść razem na łąkę :)
fot. Kasia Jakubczyk |
I tak właśnie wyglądał nasz sierpień, wrzesień i październik. Czasem w ciągu dnia, czasem wieczorami, czasem rano jeszcze przed śniadaniem, czasem na pół dnia, czasem na chwilę, czasem z trzema wrzosówkami, czasem z osiemdziesięcioma pomorskimi wychodziłyśmy na łąkę :)
W połowie października w Brodnicy Górnej odbywały się VII Otwarte Pasterskie Mistrzostwa Polski w stylu angielskim, przy okazji których miała być również możliwość podchodzenia do HWT, całość imprezy sędziowana przez holenderskiego zawodnika i sędziego Mike'a van der Most.
Zawody organizowane były przez Unlimited Dog Center, roboty było bardzo dużo, więc miałyśmy z Kasią okazję okazać się choć trochę pomocne ;) Było to zarówno dla mnie, jak i dla Li, super doświadczenie, bo nie co dzień ma się możliwość pracy na tak dużym stadzie owiec, dla których praca z psami jest nowością. Starałam się wyciągnąć z tego ile mogłam i spędziłam cudowne dwa tygodnie w towarzystwie Karoliny i Kasi wśród owieczek i borderów :)
Decyzja, że podchodzimy z Li do HWT zapadła praktycznie w ostatniej chwili, dzień przed zawodami pędziłam z Brodnicy do Gdyni, żeby zarejestrować się w Związku Kynologicznym i wyrobić Liczmankowi książeczkę pracy - bo oczywiście nie mogłam posłuchać Karoliny od razu, podjąć tej decyzji choć kilka dni wcześniej i załatwić wszystkiego na spokojnie ;)
I tak oto, zamiast jako kibic Karoliny i Kasi jak to początkowo miałam w planach, stawiłam się na odprawę dla zawodników z moim małym Liczmankiem u boku :) Byłam tak podenerwowana, że mało co pamiętam z tego co się działo przed startem - wiem że Mike śmiał się, że startuje w bluzie z mopsem :p jakbym miała iść w innej skoro ta przynosi mi szczęście! :)
Z Likaczu jestem bardzo dumna :) troszkę zaskoczył ją obcy pies, który przytrzymywał jej owce na outrunie (do tej pory przy owcach współpracowała głównie z dobrze sobie znaną Szą) i odwróciła się upewnić czy na pewno wszystko ok i czy dobrze zrozumiała, że ma po te owce pobiec :p no i dwa razy poleciała mi na balans kompletnie wbrew mojemu zamysłowi - inna sprawa, że możliwe tym samym ratując nam tyłek, bo kolejnym psom właśnie w tych miejscach owce uciekły z pola, ale tak czy siak wbrew temu co od niej chciałam, więc powinnam być za to na siebie i na nią zła ;) ale jako że całą resztą wybiegała nam 73 pkt. i tym samym zaliczyła HWT to jakoś zbytnio nie jestem, po prostu następnym razem tego nie zrobimy :)
Z Likaczu jestem bardzo dumna :) troszkę zaskoczył ją obcy pies, który przytrzymywał jej owce na outrunie (do tej pory przy owcach współpracowała głównie z dobrze sobie znaną Szą) i odwróciła się upewnić czy na pewno wszystko ok i czy dobrze zrozumiała, że ma po te owce pobiec :p no i dwa razy poleciała mi na balans kompletnie wbrew mojemu zamysłowi - inna sprawa, że możliwe tym samym ratując nam tyłek, bo kolejnym psom właśnie w tych miejscach owce uciekły z pola, ale tak czy siak wbrew temu co od niej chciałam, więc powinnam być za to na siebie i na nią zła ;) ale jako że całą resztą wybiegała nam 73 pkt. i tym samym zaliczyła HWT to jakoś zbytnio nie jestem, po prostu następnym razem tego nie zrobimy :)
Filmik poczyniony przez Kasię, żebym teraz z uśmiechem mogła wspominać jak bardzo się denerwowałam ;)
Karolina - jeszcze raz wielkie podziękowania za wszystko! Za poświęcony
nam czas, za niesamowitą cierpliwość, za to że nie przestałaś w nas wierzyć, za możliwości rozwoju, które nam dałaś i za każdą chwilę spędzoną wspólnie
na łące :)
Seminarium pasterskie z Mike van der Most
Nasze cudowne 2 tygodnie zakończyłyśmy udziałem w seminarium pasterskim. Chciałam się skupić głównie na elementach, które sprawiają nam najwięcej problemów i z którymi nie bardzo wiem jak ruszyć na przód - tak więc pracowałyśmy głównie nad drivami i outrunami. Wskazówki i pomysły co zrobić, żeby było lepiej mam - teraz muszę je wprowadzić w życie :)
Niesamowite jest dla mnie jak różne jest zachowanie Li przy owcach w porównaniu z seminariami frisbee. Na tych drugich nakręcona jest do granic możliwości i nie ma szans, żeby wyciszyła się w czasie pracy innych psów bez pomocy klatki kennelowej. Natomiast przy owcach w czasie swojej pracy daje z siebie wszystko, natomiast podczas pracy innych psów ma pełne chillowanie, przytula się, rozdaje buziaczki lub ucina sobie drzemke, bez niezdrowego najarania. Magia owiec? :)
PsiaKrew Flyball Crew & DogOlympics 2014
Zdawać by się mogło, że w tym wszystkim zabraknie nagle czasu dla Amberki ;) Nic bardziej mylnego - Amberka ma swoje sprawy i swoje sporty ;) Po rozwiązaniu Redforce Flyball Team, w którym biegałyśmy od sierpnia zeszłego roku, zaczęłam biegać z Amber w szeregach PsiaKrew Flyball Crew. Pierwszym celem w nowej drużynie był start w wyścigach dwójek na Psiej Olimpiadzie, która odbyła się w Sopocie pod koniec listopada. Z PsiaKrew biegamy dopiero od końca października, więc czasu na poznanie psów, dobranie ich w pary i dogranie na crossach nie było wcale aż tak dużo. A jako, że miał to być debiut Amberki na zawodach flyballowych to byłam cała w nerwach co też wymyśli ;)
fot. Ala Suszka |
Amberka wraz z labkiem Snickersem tworzyła zespół 'Żółw i Zając' biegający w 2. dywizji :) Dla obu naszych psów był to debiut na zawodach, więc tym bardziej był to dla nas ważny start i jestem z nich bardzo bardzo dumna! W pierwszych przebiegach Bru i Snick zrobili kilka błędów, ale udało nam się je skorygować i kolejne przebiegi biegali już z reguły bezbłędnie :) Czym w większości wygrywali z przeciwnymi drużynami, gdyż najszybsi w swojej dywizji wcale nie byli ;)
Jestem niesamowicie dumna z Amberki, bo po 'oswojeniu się' z nową sytuacją biegała bardzo powtarzalnie mimo wysokich jak dla niej hopek, ładnie wchodziła w tor, donosiła piłkę i przy okazji wyprzedzała jeszcze psy na torze obok :)
fot. Agata Łapińska |
Ostatecznie wybiegali ze Snickersem 2x złoto i 1x srebro :)
Round Robin #1
Double Elimination #1
Single Elimination #2
fot. PsiaKrew Flyball Crew |
Na skutek przeróżnych komplikacji, kombinacji i zrządzeń losu w tych zawodach biegałam również z tollerką Forzą :) Startowałyśmy w 1. dywizji razem ze springer spanielem Figo jako Zoo Karina Flyball Team. Wybiegałyśmy 1x srebro i 2x brąz :)
fot. PsiaKrew Flyball Crew |
Jeszcze raz bardzo dziękuje Moni za cały wysiłek, który włożyła w przygotowanie nas do zawodów i nasz start :) Ali za bycie najlepszym boksowym! Oczywiście Oldze i Hani oraz całej reszcie drużyny PsiaKrew Flyball Crew. Bardzo się cieszę, że mogę z Wami biegać :)
Chciałabym również bardzo bardzo mocno podziękować Kasi - za to, że to dzięki niej zaczęłyśmy biegać po torze flyballowym i teraz tak to uwielbiamy :) No i oczywiście za to, że nadal nam tak bardzo kibicujesz :)
Ale jak już opisuje DogOlympics to muszę wspomnieć również o Likaczu, bo ona też miała swoje 5 minut, a dokładniej ... 3,88 sekundy :)
Jak się można domyślić startowała w konkurencji Top Speed Dog. Pierwszego dnia w biegach kwalifikacyjnych najwyraźniej nie czuła potrzeby pośpiechu, bo hasała sobie pociesznie po torze i wykręcając 'zawrotny' czas 4,33s ledwo co załapała się do drugiej rundy, czyli pierwszej 20stki :p Na kwalifikacje po kolejnej rundzie do pierwszej 10tki już szczerze mówiąc zbytnio nie liczyłam, ale Li miała inne zdanie i czasem 3,94s wskoczyła do kolejnej rundy :) W biegach w finałowej dziesiątce wybiegała czasy 3,89s i 3,88s co ulokowało ją na 8. miejscu na jakieś 40 psów startujących w kat. Medium, co uważam za bardzo fajny wynik ;)
Jak się można domyślić startowała w konkurencji Top Speed Dog. Pierwszego dnia w biegach kwalifikacyjnych najwyraźniej nie czuła potrzeby pośpiechu, bo hasała sobie pociesznie po torze i wykręcając 'zawrotny' czas 4,33s ledwo co załapała się do drugiej rundy, czyli pierwszej 20stki :p Na kwalifikacje po kolejnej rundzie do pierwszej 10tki już szczerze mówiąc zbytnio nie liczyłam, ale Li miała inne zdanie i czasem 3,94s wskoczyła do kolejnej rundy :) W biegach w finałowej dziesiątce wybiegała czasy 3,89s i 3,88s co ulokowało ją na 8. miejscu na jakieś 40 psów startujących w kat. Medium, co uważam za bardzo fajny wynik ;)
Zresztą łaciaty cwaniak umie się ustawić... Amberka się wymęczyła na torze flyballowym i wygrała całe siaty zabawek. A kto się z nich najbardziej cieszy?
Wiadomo - Liczmanek :p
Wiadomo - Liczmanek :p
Finał Pomorskiego Pucharu Dogtrekkingu
Ostatecznym zakończeniem sezonu 2014 był dla nas udział w ostatniej imprezie z cyklu Pomorski Puchar Dogtrekkingu, która odbyła się w Mikołajki. Startowałyśmy jako drużyna razem z dziewczynami z PsiaKrew - Monią z Oszką, Kamilą z Kiarą i Wandą z Bibbi - którym jestem bardzo wdzięczna, że dały się namówić choć pogoda i temperatury już troszkę odstraszały. Całą trasę pokonałyśmy mocno spacerowym tempem, ale na metę dotarłyśmy mieszcząc się w czasie z zebranymi wszystkimi punktami :)
Tak jeszcze w temacie tego całego biegania z psami po lesie :) Jak pierwszy raz z Li stanęłyśmy na starcie razem z Martą i Forzą bodajże w kwietniu to nie przypuszczałam, że wciągnie mnie to aż tak :p Z kolei biedny Rayko nie przypuszczał, że będę na tyle okropna, że za którymś razem podepnę go razem z Li i wezmę ze sobą, a potem co gorsza powiem Agacie, że mu się podobało i namówię na wspólne starty :) I był to najlepszy wybór z możliwych - Agata nigdy nie marudzi i się nie ociąga (bo chce jak najszybciej być na mecie), na każdym punkcie niesamowicie się cieszy i mówi, że świetnie nam idzie i będzie podium (mimo że za każdym razem do podium było nam baaardzo daleko) oraz ma złotą zasadę, że przez całą trasę nie zagląda w mapę (i pod koniec jest zachwycona, że udało mi się znaleźć wszystkie punkty i słodko nieświadoma tego jak bardzo błądziłyśmy).
fot. Monika Karczewska |
Wszystkim polecam - idealny towarzysz do dogtrekkingu :)
W tym roku udało mi się wystartować 5 razy na trasie 10km, w przyszłym mam ambitny plan na całą 11stkę z cyklu PPD :) No i muszę nauczyć się nawigować, żeby Agata w końcu stanęła chociaż obok tego swojego wymarzonego podium ;)
I w ten sposób nadrobiłam ostatnie pół roku nieobecności i dotarłam do dnia dzisiejszego, kiedy opatulona kocem i wspierana przez niezawodne Theraflu staram się wyleczyć choróbsko, którego nabawiłam się w weekend biegając po lesie.
Jak zawsze postanawiam sobie, że teraz już będę pisać regularnie - a jak będzie? Zobaczymy :)
fot. Agata Łapińska |
Jak zawsze postanawiam sobie, że teraz już będę pisać regularnie - a jak będzie? Zobaczymy :)
Wracaj koniecznie do regularnego pisania, bardzo lubię twojego bloga :).
OdpowiedzUsuńGratuluję wszystkich sukcesów!
Miło czytać, że się podoba :)
UsuńZima podejrzewam będzie dla nas takim 'czasem przetrwalnikowym', ale na wiosnę mam nadzieję, że znów będę miała o czym pisać :)
<3 !!
OdpowiedzUsuńLiczmanek! Bardzo miło mi się czyta Waszego bloga, jestem fanką Lychee ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :) A Liczmanek to już w ogóle jest zachwycona :)
UsuńSuper, że wróciłaś do pisania, oby tym razem regularnie! No i co za intensywna jesień, jestem rozdarta między dużym podziwem i duużą zazdrością :)
OdpowiedzUsuńGłówny urok bezrobocia, czyli czas na wszystko co zawsze się chciało robić ze swoim psem, ale brakowało chwili ;) gdyby jeszcze pieniążków było równie dużo co czasu ... :p
UsuńKończ szybko studia i szczerze polecam! :D