środa, 10 grudnia 2014

Przerwanie ciszy cz. 2, czyli powiew jesieni :)

Poprzedni nadrabiający post zakończyłam na ostatnich dniach sierpnia - lato się skończyło i zaczęła się jesień, która dla nas w tym roku była chyba jeszcze bardziej pełna wrażeń niż lato :)
Wrzesień i październik spędziłyśmy z Li na intensywnym owieczkowaniu, natomiast listopad na torze flyballowym szykując Bru do debiutu na zawodach, a to wszystko przeplatane seminariami z dyskami i dużą ilością wspólnego biegania :)
Jesień zawsze była dla mnie porą roku, którą po prostu starałam się przetrwać, ale tegoroczna zdecydowanie dała się lubić!

fot. Agata Łapińska
fot. Agata Łapińska

Seminarium dogfrisbee z Paulą Gumińską

Nasz wrzesień zaczęłyśmy kilkudniową wizytą w Olsztynie :) Spędziłyśmy trochę czasu na włóczeniu się po moich ulubionych miejscach i całodniowym lenieniu się w towarzystwie Agaty i Rayko. Brałyśmy również udział z Li w semi frisbee z Paulą - już kilka razy byłam u niej na seminariach, do tej pory zawsze z Amberką, tym razem po raz pierwszy przyszła kolej na Liczmanka :) Strasznie lubię zajęcia prowadzone przez Paulę, jej podejście do psów i sposób pracy z nimi, dlatego tak chętnie wybieram się na nie, gdy tylko mam taką możliwość - tym razem również się nie zawiodłam i było super! Z Li zaczęłyśmy ćwiczyć elementy freestylu - pokazałam jakie problemy napotkałyśmy przy naszych overach i flipach oraz Liczku robiła pierwsze w swoim życiu backvoulty :)

fot. Agata Łapińska
fot. Julia Biernat
fot. Agata Łapińska
fot. Agata Łapińska
fot. Agata Łapińska

Seminarium 'toss&fetch+long distance' z Dominiką Piszczek

Seminarium z Dominiką marzyło mi się od dawna. Po poprzednim, które odbyło się na południu Polski czytałam w internecie same 'achy i ochy' na jego temat, dlatego tylko czekałam aż coś będzie działo się na północy. I tak razem z Agatą, Asią i Łukaszem w pierwszy weekend października wyruszyliśmy, oczywiście nie bez przygód i opóźnień, do Tczewa :) Zakwasy i ból w prawej ręce, które towarzyszyły mi jeszcze przez tydzień po zakończeniu seminarium były najlepszym dowodem, że pracowaliśmy duuużo i rzucaliśmy, rzucaliśmy i jeszcze trochę rzucaliśmy! Seminarium było nastawione na teoretyczne i praktyczne przygotowanie do startów w konkurencjach toss&fetch oraz polepszenie swoich wyników w konkurencji long distance. To jak daleko udało się większości uczestników rzucać pod koniec seminarium było naprawdę imponujące :) teraz tylko powtórzyć to na zawodach :p

Filmik z seminarium by Pies w formie:
 

fot. Agata Łapińska
fot. Agata Łapińska

Liczmankowe HWT

Jak już wspominałam wcześniej nasze bardziej konkretne plany co do pasienia nakreśliły się po obozie z Shaunem, żeby było śmieszniej obozie wyłącznie frisbiaczowym :) Nie był to nasz pierwszy kontakt z owcami, byłyśmy już wcześniej kilkukrotnie, podobało nam się, Li nawet bardzo, ale tak jakoś nam szło, że nie do końca tak jak bym chciała i czegoś mi w tym wszystkim brakowało. 
 
Nie wiem na ile Karolina była świadoma tego, że puszczając mnie z Li i stadem owieczek tamtego dnia na łąkę pokaże mi całkiem nowy, nawet trochę magiczny, owieczkowy świat :) Świat, którego do tej pory nie potrafiłam tak do końca dostrzec, a tego dnia zauroczył mnie tak mocno, że przepadłam na dobre. Podejrzewam, że doskonale wiedziała, że jak już go raz zobaczymy to będziemy chciały do niego wracać i wracać :) Zachodzące słońce za Li naprowadzającą na mnie owce też na pewno było częścią jej misternego planu :p Od tej pory na równi z Liczmankiem nie mogłam doczekać się każdego kolejnego razu kiedy będziemy mogły wyjść razem na łąkę :)

fot. Kasia Jakubczyk

I tak właśnie wyglądał nasz sierpień, wrzesień i październik. Czasem w ciągu dnia, czasem wieczorami, czasem rano jeszcze przed śniadaniem, czasem na pół dnia, czasem na chwilę, czasem z trzema wrzosówkami, czasem z osiemdziesięcioma pomorskimi wychodziłyśmy na łąkę :) 



W połowie października w Brodnicy Górnej odbywały się VII Otwarte Pasterskie Mistrzostwa Polski w stylu angielskim, przy okazji których miała być również możliwość podchodzenia do HWT, całość imprezy sędziowana przez holenderskiego zawodnika i sędziego Mike'a van der Most. 
Zawody organizowane były przez Unlimited Dog Center, roboty było bardzo dużo, więc miałyśmy z Kasią okazję okazać się choć trochę pomocne ;) Było to zarówno dla mnie, jak i dla Li, super doświadczenie, bo nie co dzień ma się możliwość pracy na tak dużym stadzie owiec, dla których praca z psami jest nowością. Starałam się wyciągnąć z tego ile mogłam i spędziłam cudowne dwa tygodnie w towarzystwie Karoliny i Kasi wśród owieczek i borderów :)

Decyzja, że podchodzimy z Li do HWT zapadła praktycznie w ostatniej chwili, dzień przed zawodami pędziłam z Brodnicy do Gdyni, żeby zarejestrować się w Związku Kynologicznym i wyrobić Liczmankowi książeczkę pracy - bo oczywiście nie mogłam posłuchać Karoliny od razu, podjąć tej decyzji choć kilka dni wcześniej i załatwić wszystkiego na spokojnie ;) 

I tak oto, zamiast jako kibic Karoliny i Kasi jak to początkowo miałam w planach, stawiłam się na odprawę dla zawodników z moim małym Liczmankiem u boku :) Byłam tak podenerwowana, że mało co pamiętam z tego co się działo przed startem - wiem że Mike śmiał się, że startuje w bluzie z mopsem :p jakbym miała iść w innej skoro ta przynosi mi szczęście! :)

Z Likaczu jestem bardzo dumna :) troszkę zaskoczył ją obcy pies, który przytrzymywał jej owce na outrunie (do tej pory przy owcach współpracowała głównie z dobrze sobie znaną Szą) i odwróciła się upewnić czy na pewno wszystko ok i czy dobrze zrozumiała, że ma po te owce pobiec :p no i dwa razy poleciała mi na balans kompletnie wbrew mojemu zamysłowi - inna sprawa, że możliwe tym samym ratując nam tyłek, bo kolejnym psom właśnie w tych miejscach owce uciekły z pola, ale tak czy siak wbrew temu co od niej chciałam, więc powinnam być za to na siebie i na nią zła ;) ale jako że całą resztą wybiegała nam 73 pkt. i tym samym zaliczyła HWT to jakoś zbytnio nie jestem, po prostu następnym razem tego nie zrobimy :)

Filmik poczyniony przez Kasię, żebym teraz z uśmiechem mogła wspominać jak bardzo się denerwowałam ;)


Karolina - jeszcze raz wielkie podziękowania za wszystko! Za poświęcony nam czas, za niesamowitą cierpliwość, za to że nie przestałaś w nas wierzyć, za możliwości rozwoju, które nam dałaś  i za każdą chwilę spędzoną wspólnie na łące :)

Seminarium pasterskie z Mike van der Most

Nasze cudowne 2 tygodnie zakończyłyśmy udziałem w seminarium pasterskim. Chciałam się skupić głównie na elementach, które sprawiają nam najwięcej problemów i z którymi nie bardzo wiem jak ruszyć na przód - tak więc pracowałyśmy głównie nad drivami i outrunami. Wskazówki i pomysły co zrobić, żeby było lepiej mam - teraz muszę je wprowadzić w życie :)
Niesamowite jest dla mnie jak różne jest zachowanie Li przy owcach w porównaniu z seminariami frisbee. Na tych drugich nakręcona jest do granic możliwości i nie ma szans, żeby wyciszyła się w czasie pracy innych psów bez pomocy klatki kennelowej. Natomiast przy owcach w czasie swojej pracy daje z siebie wszystko, natomiast podczas pracy innych psów ma pełne chillowanie, przytula się, rozdaje buziaczki lub ucina sobie drzemke, bez niezdrowego najarania. Magia owiec? :)


PsiaKrew Flyball Crew  &  DogOlympics 2014

Zdawać by się mogło, że w tym wszystkim zabraknie nagle czasu dla Amberki ;) Nic bardziej mylnego - Amberka ma swoje sprawy i swoje sporty ;) Po rozwiązaniu Redforce Flyball Team, w którym biegałyśmy od sierpnia zeszłego roku, zaczęłam biegać z Amber w szeregach PsiaKrew Flyball Crew. Pierwszym celem w nowej drużynie był start w wyścigach dwójek na Psiej Olimpiadzie, która odbyła się w Sopocie pod koniec listopada. Z PsiaKrew biegamy dopiero od końca października, więc czasu na poznanie psów, dobranie ich w pary i dogranie na crossach nie było wcale aż tak dużo. A jako, że miał to być debiut Amberki na zawodach flyballowych to byłam cała w nerwach co też wymyśli ;)

fot. Ala Suszka

Amberka wraz z labkiem Snickersem tworzyła zespół 'Żółw i Zając' biegający w 2. dywizji :) Dla obu naszych psów był to debiut na zawodach, więc tym bardziej był to dla nas ważny start i jestem z nich bardzo bardzo dumna! W pierwszych przebiegach Bru i Snick zrobili kilka błędów, ale udało nam się je skorygować i kolejne przebiegi biegali już z reguły bezbłędnie :) Czym w większości wygrywali z przeciwnymi drużynami, gdyż najszybsi w swojej dywizji wcale nie byli ;)
Jestem niesamowicie dumna z Amberki, bo po 'oswojeniu się' z nową sytuacją biegała bardzo powtarzalnie mimo wysokich jak dla niej hopek, ładnie wchodziła w tor, donosiła piłkę i przy okazji wyprzedzała jeszcze psy na torze obok :)
fot. Agata Łapińska



Ostatecznie wybiegali ze Snickersem 2x złoto i 1x srebro :)

Round Robin #1
Double Elimination #1
Single Elimination #2


fot. PsiaKrew Flyball Crew

Na skutek przeróżnych komplikacji, kombinacji i zrządzeń losu w tych zawodach biegałam również z tollerką Forzą :) Startowałyśmy w 1. dywizji razem ze springer spanielem Figo jako Zoo Karina Flyball Team. Wybiegałyśmy 1x srebro i 2x brąz :)

fot. PsiaKrew Flyball Crew

Jeszcze raz bardzo dziękuje Moni za cały wysiłek, który włożyła w przygotowanie nas do zawodów i nasz start :) Ali za bycie najlepszym boksowym! Oczywiście Oldze i Hani oraz całej reszcie drużyny PsiaKrew Flyball Crew. Bardzo się cieszę, że mogę z Wami biegać :)

Chciałabym również bardzo bardzo mocno podziękować Kasi - za to, że to dzięki niej zaczęłyśmy biegać po torze flyballowym i teraz tak to uwielbiamy :) No i oczywiście za to, że nadal nam tak bardzo kibicujesz :)

Ale jak już opisuje DogOlympics to muszę wspomnieć również o Likaczu, bo ona też miała swoje 5 minut, a dokładniej ... 3,88 sekundy :)
Jak się można domyślić startowała w konkurencji Top Speed Dog. Pierwszego dnia w biegach kwalifikacyjnych najwyraźniej nie czuła potrzeby pośpiechu, bo hasała sobie pociesznie po torze i wykręcając 'zawrotny' czas 4,33s ledwo co załapała się do drugiej rundy, czyli pierwszej 20stki :p Na kwalifikacje po kolejnej rundzie do pierwszej 10tki już szczerze mówiąc zbytnio nie liczyłam, ale Li miała inne zdanie i czasem 3,94s wskoczyła do kolejnej rundy :) W biegach w finałowej dziesiątce wybiegała czasy 3,89s i 3,88s co ulokowało ją na 8. miejscu na jakieś 40 psów startujących w kat. Medium, co uważam za bardzo fajny wynik ;)

Zresztą łaciaty cwaniak umie się ustawić... Amberka się wymęczyła na torze flyballowym i wygrała całe siaty zabawek. A kto się z nich najbardziej cieszy?
Wiadomo - Liczmanek :p


Finał Pomorskiego Pucharu Dogtrekkingu

Ostatecznym zakończeniem sezonu 2014 był dla nas udział w ostatniej imprezie z cyklu Pomorski Puchar Dogtrekkingu, która odbyła się w Mikołajki. Startowałyśmy jako drużyna razem z dziewczynami z PsiaKrew - Monią z Oszką, Kamilą z Kiarą i Wandą z Bibbi - którym jestem bardzo wdzięczna, że dały się namówić choć pogoda i temperatury już troszkę odstraszały. Całą trasę pokonałyśmy mocno spacerowym tempem, ale na metę dotarłyśmy mieszcząc się w czasie z zebranymi wszystkimi punktami :)

fot. Monika Karczewska
Tak jeszcze w temacie tego całego biegania z psami po lesie :) Jak pierwszy raz z Li stanęłyśmy na starcie razem z Martą i Forzą bodajże w kwietniu to nie przypuszczałam, że wciągnie mnie to aż tak :p Z kolei biedny Rayko nie przypuszczał, że będę na tyle okropna, że za którymś razem podepnę go razem z Li i wezmę ze sobą, a potem co gorsza powiem Agacie, że mu się podobało i namówię na wspólne starty :) I był to najlepszy wybór z możliwych - Agata nigdy nie marudzi i się nie ociąga (bo chce jak najszybciej być na mecie), na każdym punkcie niesamowicie się cieszy i mówi, że świetnie nam idzie i będzie podium (mimo że za każdym razem do podium było nam baaardzo daleko) oraz ma złotą zasadę, że przez całą trasę nie zagląda w mapę (i pod koniec jest zachwycona, że udało mi się znaleźć wszystkie punkty i słodko nieświadoma tego jak bardzo błądziłyśmy).
Wszystkim polecam - idealny towarzysz do dogtrekkingu :)

W tym roku udało mi się wystartować 5 razy na trasie 10km, w przyszłym mam ambitny plan na całą 11stkę z cyklu PPD :) No i muszę nauczyć się nawigować, żeby Agata w końcu stanęła chociaż obok tego swojego wymarzonego podium ;)

fot. Agata Łapińska
I w ten sposób nadrobiłam ostatnie pół roku nieobecności i dotarłam do dnia dzisiejszego, kiedy opatulona kocem i wspierana przez niezawodne Theraflu staram się wyleczyć choróbsko, którego nabawiłam się w weekend biegając po lesie.

Jak zawsze postanawiam sobie, że teraz już będę pisać regularnie - a jak będzie? Zobaczymy :)

7 komentarzy:

  1. Wracaj koniecznie do regularnego pisania, bardzo lubię twojego bloga :).
    Gratuluję wszystkich sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło czytać, że się podoba :)
      Zima podejrzewam będzie dla nas takim 'czasem przetrwalnikowym', ale na wiosnę mam nadzieję, że znów będę miała o czym pisać :)

      Usuń
  2. Liczmanek! Bardzo miło mi się czyta Waszego bloga, jestem fanką Lychee ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :) A Liczmanek to już w ogóle jest zachwycona :)

      Usuń
  3. Super, że wróciłaś do pisania, oby tym razem regularnie! No i co za intensywna jesień, jestem rozdarta między dużym podziwem i duużą zazdrością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Główny urok bezrobocia, czyli czas na wszystko co zawsze się chciało robić ze swoim psem, ale brakowało chwili ;) gdyby jeszcze pieniążków było równie dużo co czasu ... :p

      Kończ szybko studia i szczerze polecam! :D

      Usuń